Najbardziej rozbrojony naród Europy

najbadziej rozbrojony naród europy

Najbardziej rozbrojony naród Europy to my. Statystyki posiadania broni palnej w Europie są nieubłagane. Polska plasuje się na samym końcu listy państw europejskich, jeżeli chodzi o ilość broni palnej w społeczeństwie.  Wynika to przede wszystkim z faktu, iż uzyskanie pozwolenia na broń przez dziesięciolecia było w Polsce prawem zarezerwowanym dla elit. Sytuacja się poprawia, z uwagi na istotne ułatwienia prawne wprowadzone w ostatnich latach. Gdy nagle, ze strony Brukseli nadchodzi fala restrykcji w zakresie prawa posiadania broni palnej.

Zapraszam do lektury artykułu, który ukazał się pod koniec 2015 roku na łamach „Rzeczpospolitej”. Wiele z jego tez zachowuje swą aktualność, mimo uchwalenia już tekstu Dyrektywy 91/477.

Sytuacja po II wojnie światowej

Po II Wojnie Światowej Polacy dysponowali niezliczoną ilością broni palnej, co stanowiło poważny problem dla nowej władzy. Uzbrojony obywatel mógł bowiem stawiać realny opór aparatowi ucisku. Propaganda wszelkimi środkami przekonywała więc, iż Polak posiadający broń to zagrożenie, a wszelką pomoc i ochronę w walce z przestępczością zapewni Państwo. Pod tymi sztandarami, władza ludowa bardzo szybko rozbroiła naród. Strach przed obywatelem był na tyle silny, iż nawet myśliwi musieli podejmować wyjątkowe starania by uzyskać pozwolenie na broń, inną niż zwykła „dubeltówka”.

III RP

Po przeszło 25 latach istnienia demokratycznej III Rzeczypospolitej, Polacy nadal są jednym z najbardziej rozbrojonych narodów Europy. Statystyki są nieubłagane: w Polsce nie więcej niż 1 (tak: jeden!) obywatel na stu posiada broń, gdy we Włoszech jest ich 11, w Czechach – 16, natomiast w Niemczech, Austrii, Norwegii, Szwecji i Francji – ponad 30. Rekordzistami są Finowie i Szwajcarzy, gdzie liczba ta przekracza 45. I nawet jeżeli te dane w jakieś mierze okażą się nieco zdezaktualizowane, nie zmieni to obrazu kolosalnej dysproporcji sytuacji Polaków w stosunku do innych narodów Europy.

Powszechny dostęp Polaków do broni jako środka ochrony własnej jest obecnie w praktyce całkowicie zablokowany. Ustawa wymaga bowiem wykazania przed organem Policji istnienia „stałego, realnego i ponadprzeciętnego” zagrożenia po stronie danego obywatela. Spełnienie tych trzech przesłanek łącznie jest prawie niemożliwe. Wystarczy by, w ocenie Policji, zagrożenie było realne i ponadprzeciętne, ale jeszcze nie „stałe” i obywatel zostanie odesłany „z kwitkiem”. Konfiguracje można wybrać dowolnie, a swoboda uznania Policji nie podlega de facto kontroli Sądów Administracyjnych. Szary Kowalski może więc zapomnieć o posiadaniu broni do ochrony własnej.

Po zamachach w Paryżu

W świetle ostatnich wydarzeń we Francji rozgorzała dyskusja nad złagodzeniem ograniczeń w dostępie Polaków do broni. O ile bowiem przez ostatnie dwie dekady Polacy nie odczuwali znaczącego wzrostu zagrożenia w życiu codziennym, o tyle widok bezbronnych Francuzów rozstrzeliwanych grupowo w stolicy ich kraju musi niepokoić. Władze tak silnych krajów jak Niemcy, Francja czy Belgia nie kryją już nawet, iż straciły kontrolę nad sytuacją. Na ulicach stacjonują wojska, Policja organizuje raczej chaotyczne akcje przeszukiwania kolejnych kryjówek przestępców, których nieukrywanym celem jest walka z chrześcijańską cywilizacją Zachodu. Sporadycznie znajdowane arsenały przestępców jeżą włosy na głowie, a władze z obawy o „bezpieczeństwo mieszkańców i porządek publiczny” i tak dozują publikację znanych sobie faktów (sic!). Nie dalej jak wczoraj nie odbyło się spotkanie biznesowe jednego z moich klientów, który z uwagi na zagrożenie terrorystyczne nie mógł wylecieć z Brukseli. A wszystko to dzieje się u naszych granic, na co dzień przez nikogo nie kontrolowanych. W powyższych realiach trudno jest polemizować co do zagrożenia życia i zdrowia Polaków w kraju i za granicą. Mimo to, temat złagodzenia ograniczeń w dostępie do broni nadal budzi wiele kontrowersji. Rządzący zdają się obawiać przejęcia odpowiedzialności za ewentualną falę przemocy i skutki niewłaściwego użycia broni, wynikające z takiej decyzji. Obawy te wydają się być jednak całkowicie nieuzasadnione.

Legalna broń nie powoduje wzrostu przestępczości

Rozszerzenie dostępu do legalnej broni w Polsce nie wpłynie na wzrost zagrożenia przestępczością ze strony jej posiadaczy. Wskazują na to przede wszystkim doświadczenia innych krajów Europy, w których kontrolowany dostęp do broni nijak nie przełożył się na jej nielegalne użycie. Dodatkowych argumentów przemawiających za taką tezą dostarcza również analiza praktyki nabywania broni palnej w Polsce w ostatniej dekadzie. W tym okresie stan posiadania broni osobistej wśród Polaków znacząco wzrósł, a to za sprawą dość szczególnej regulacji zawartej w Ustawie o broni i amunicji.

Otóż pozwolenie na broń palną może być wydane do celów sportowych lub kolekcjonerskich. Jak grzyby po deszczu pojawiły się więc stowarzyszenia strzelców i kolekcjonerów, a ilość licencji sportowych również znacząco wzrosła. Polacy nabywają w ten sposób nowoczesne pistolety, pistolety maszynowe i karabinki (przerobione tak, by nie mogły strzelać ogniem ciągłym). Pod osłoną wałów ochronnych strzelnic, ćwiczy obecnie mała armia …sportowców i kolekcjonerów. Co więcej, z mocy prawa sportowcy mogą nosić broń na codzień przy sobie. Dlaczego więc nie słyszymy o wzroście przestępczości z użyciem broni palnej, posiadanej obecnie przez około 200.000 użytkowników?

Po pierwsze – przestępstw nie dokonuje się z zasady z broni posiadanej legalnie. Każdy strzał z zarejestrowanej broni zostawia unikalny „podpis jej posiadacza” w postaci śladów na pocisku i łusce. Popełnienie przestępstwa przy jej użyciu równoznaczne jest więc z oddaniem się posiadacza w ręce wymiaru sprawiedliwości.

Po drugie – każde wydanie pozwolenia na broń poprzedzone jest badaniami zdrowotnymi i psychologicznymi, a także sprawdzeniem znajomości zasad korzystania z broni przez Policję.

Po trzecie: mamy wystarczająco restrykcyjne prawo, eliminujące posiadaczy broni, którzy w praktyce swym zachowaniem mogą stwarzać zagrożenie jej nieprawidłowego użycia (np. poprzez jej niewłaściwe przechowywanie lub przenoszenie).

Czy więc potrzeba więcej dowodów na to, że Polacy nie różnią się wiele od innych Europejczyków w zakresie korzystania z broni, a system kontroli wydawania pozwoleń w pełni się sprawdził i działa?

Postulaty środowisk strzeleckich

Podstawowy problem w debacie nad ułatwieniem dostępu do broni palnej leży w prawidłowym zrozumieniu tego, czego właściwie domagają się miłośnicy strzelectwa. Nie postulują oni – jak może się wydawać – zniesienia systemu kontroli wydawania pozwoleń: badań lekarskich i egzaminów sprawdzających kwalifikacje kandydata przez Policję. Powszechny nie znaczy przecież swobodny i niekontrolowany. Przeciwnie – wszyscy zgodni są co do utrzymania zasad legalizacji posiadania broni. Punktem spornym jest natomiast konieczności wykazywania uzasadnienia w postaci „stałego, realnego i ponadprzeciętnego” zagrożenia danego obywatela i jego swobodnej oceny przez organy Policji. Miłośnicy broni postulują więc zniesienie takiego ograniczenia, uważając, iż ocena taka leży wyłącznie po ich stronie. I trudno nie przyznać im racji, choćby z tego względu, iż ewentualna pomyłka organów Policji w takiej ocenie przynosi zazwyczaj nieodwracalne skutki wyłącznie dla nich oraz ich najbliższych.

Komisja Europejska działa

Ale to nie koniec echa tej debaty. Po listopadowych atakach w Paryżu, Komisja Europejska ujawniła przygotowywany od miesięcy projekt zmian Dyrektywy 91/477/EWG w sprawie kontroli nabywania i posiadania broni palnej. W świetle tych tragicznych wydarzeń, Komisja stara się przeforsować dalsze ograniczenia prawa obywateli Unii Europejskiej do posiadania broni palnej. Krytyczną wydaje się propozycja całkowitego zakazu posiadania broni automatycznej, w tym broni, które mogą ją „przypominać”, nawet jeśli są przerobione na samopowtarzalne, czy nawet trwale pozbawione cech użytkowych (nie strzelające!). Projekt ten zaszokował przede wszystkim środowiska strzeleckie, a Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego określiło go nawet jako „sukces terrorystów.” Dlaczego? Posługując się metaforą: propozycję zmian porównać można do nakazu złomowania wszystkich samochodów dostawczych, po tym jak pijany kierowca ciężarówki wjechał w pełen przystanek autobusowy. W efekcie zaproponowanych zmian, konsekwencje nieefektywnej kontroli przepływu osób i nielegalnego handlu bronią, poniosą Bogu ducha winni, praworządni i nie stanowiący zagrożenia dla porządku publicznego posiadacze legalnej broni. Będą oni zmuszeni oddać swoją broń do zniszczenia i zapomnieć o możliwości jej dalszego używania kiedykolwiek w przyszłości.

Krytyka kierunków zmian Dyrektywy

Uzasadnienie projektu Dyrektywy było już wielokrotnie, krytyczne komentowane na wielu forach, gdzie słusznie wytykano mu m.in.: oparcie na niezweryfikowanych i nieprawdziwych podstawach faktycznych, nieprzydatność do osiągnięcia stawianych celów, nieproporcjonalność metod, czy też kosztowność związaną z odszkodowaniami dla aktualnych właścicieli broni. Krytyka ze strony różnych środowisk strzeleckich była tak miażdżąca, iż projekt po tygodniu od publikacji został odesłany do ponownych konsultacji społecznych. Prace nad kształtem samego projektu więc nadal trwają.

Pośród fali krytyki zaproponowanych przez Komisję rozwiązań, na szczególną uwagę zasługuje jednak problem skutków dla szeroko pojętej organizacji obronności naszego kraju. Jeszcze nie tak dawno, bo na wiosnę tego roku, głównym tematem mediów był wpływ konfliktu ukraińskiego na bezpieczeństwo Polski.  W obawie przed ewentualnością agresji, rozgorzała dyskusja nad tworzeniem i zadaniami obrony terytorialnej – cywili, przeszkolonych do lokalnego wsparcia działań obronnych. Zasadność organizowania takich struktur i ich znaczenie dla obronności kraju jest w zasadzie niekwestionowana. Oczywistym jest, że obrona terytorialna (cywile) musi umieć posługiwać się bronią palną bojową, a więc taką, której całkowitego zakazu domaga się Komisja. Wdrożenie zmian w kształcie proponowanym przez Komisję Europejską w praktyce unicestwi więc rozwój takich formacji. Tak istotnego skutku nie można pominąć przy wypracowywaniu stanowiska Polski w pracach nad treścią omawianej Dyrektywy. Zastrzeżenia w podobnym duchu wniosły już Czechy i Finlandia. A tymczasem sytuacja w Donbasie znów się zaostrza.

Polskie strzelectwo na rozdrożu

Dyskusja na temat zasad nabywania i posiadania broni w Polsce ma więc dwa nurty. Z jednej strony Polacy domagają się coraz szerszego prawa do posiadania broni do ochrony osobistej, z drugiej zaś – sprzeciwiają się jeszcze głębszemu rozbrojeniu, wskutek przyjęcia proponowanych zmian na szczeblu unijnym. Szczególnie ten drugi aspekt wymaga pilnego sprecyzowania kierunków polityki Polski, zanim w Brukseli i Strassburgu zapadną wiążące decyzje. Określenie kierunków polityki rządu w tych obszarach wymagać będzie obiektywnej oceny zagrożeń i uwarunkowań w jakim aktualnie znajdują się nasz kraj i obywatele. Nie sposób pominąć przy tym całego szeregu argumentów przemawiających za wprowadzeniem ułatwień w dostępie broni osobistej i powstrzymaniu dalszego rozbrojenia obywateli. Ochrona obywateli przed zagrożeniami współczesnego świata wymaga działań wyprzedzających, podejmowanych z odpowiednim wyprzedzeniem, tak aby – parafrazując słowa Jacka Kaczmarskiego – Arka była gotowa zanim zacznie padać deszcz.

adw. Krzysztof Kuczyński, LL.M.
instruktor strzelectwa

artykuł ukazał się w Dzienniku „Rzeczpospolita” http://www.rp.pl/Rzecz-o-prawie/312059965-Krzysztof-Kuczynski-najbardziej-rozbrojony-narod-Europy.html

T